poniedziałek, 2 września 2013

The Versatile Blogger Award

Pragnę podziękować za tę nominacje do The Versatile Blogger Award
jestem na prawde wzruszona i wdzięczna za nominację.
nie mam pojęcia co powiedzieć ale jestem naprawdę wdzięczna :)
DZIĘKUJE
   Każdy kto zostanie nominowany do The Versatile Blogger Award:
1.Podziękować nominującemu blogowi.
2.Pokazać nagrodę na swoim blogu.
3.Ujawnić 7 faktów o sobie.
4.Nominować 10 blogów, które Twoim zdaniem zasłużyły.
5.Poinformować o tym autorów.

Zostałam nominowana przez
DZIĘKUJE WAM DZIEWCZYNKI

7 FAKTÓW O MNIE

1 JESTEM PRAWIDZIWĄ BELIEBER
2 IDE DO 3 GIM
3 KOCHAM 1D DEMI LOVATO SELENE GOMEZ I INNYCH ARTYSTÓW
4 KOCHAM LODY CZEKOLADOWE
5Z 1D NAJBARDZIEJ LUBIE NIALLIA I ZAYNA
6 MAM NA IMIĘ KAMILA
7 MAM PSA KOTA I CHOMIKA


DO NAGRODY NOMINUJE
 1   http://impossible-become-possible-jbff.blogspot.com/
 2   http://she-fucking-hates-me-and-i-love-it.blogspot.com/
 3   http://serialkiller-fanfiction.blogspot.com/
 4   http://tlumaczenie-bronx.blogspot.com/
 5   http://danger-feel.blogspot.com/
 6   http://tlumaczenie-hideandseek.blogspot.com/
 7   http://riskylovetlumaczenie.blogspot.com/
 8   http://unfaithful--fanfiction.blogspot.com/
 9   http://ff-1d-opowiadanie.blogspot.com/
NIE ZNAM ZA WIELU BLOGÓW PRZEPRASZAM ŻE NIE MA 10

                                                           JESZCZE RAZ DZIĘKUJE

czwartek, 22 sierpnia 2013

The fourth chapter.

      Z paraliżem nóg, nie mogłam dać kroku do tyłu.
Nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam nic z siebie
wydusić. Ktoś złapał mnie za dłoń i pociągnął do
tyłu. Nie miałam siły by się obejrzeć. Z pewnościom
niebyła to Katy. Ona stała obok mnie.
Nagle poczułam przy moim uchu czyjś oddech, a
potem usłyszałam jego głos.
- Musimy u ciekać Laurel. - Wszędzie poznam ten
zachrypnięty głos. Justin trzymał mnie i Katy za rękę.
- Dziewczyny! Musimy uciekać. - pociągnął nas jeszcze
mocniej  co wyrwało mnie z chwilowego paraliżu
ciała.
- Zostaw je! Ona idzie ze mną - Odezwał się ten
przerażający koleś za naszych pleców. Brzmiał niebezpiecznie,
groźnie. O kogo mu może chodzić. O mnie?
- Po moim trupie Harry! - parsknął Justin. Nawet nie
spojrzał na niego. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka
z fajnymi lekko kręconymi włosami . Przypominał mi
kogoś, ale nie mogłam sobie tego kogoś przypomnieć.
Harry spojrzał na mnie lodowatym spojrzeniem.
- Kurwa! Dziewczyna idzie ze mną. - chłopak przyśpieszył, tak
że odległość 10 metrów po miedzy nami niebezpiecznie się
zwężała.
- Justin! On tu idzie! - Justin się obrócił wystraszona
z paniki złapałam lewe mocno umięśnione -jak na
jego wiek- ramie Justina.
Na prawdę był silny. Harry był coraz bliżej i bliżej nas.
 - Justin! Trzeba uciekać! - Wrzasnęłam jeszcze
głośniej i razem z Katy zaczęłyśmy ciągnąć go w
przeciwną stronę, ale on ani drgnął. Był wściekły. Widać to
z jego groźnego, lodowatego spojrzenia.
- Justin?! - on ciąg dalszy nic. Nawet nie spojrzał na
mnie.

     Harry teraz miał nas na wyciągnięcie ręki. Przerażone z
Katy odskoczyłyśmy, a Justin zamachnął się i sprzedał lewy
sierpowy temu kolesiowi, który chce dopaść albo
mnie albo moją przyjaciółkę. Natomiast on oddał mu ciosem 
w brzuch tak, że Justin syknął. Jedno jest pewne trzeba
uciekać.
- Laurel! Trzeba uciekać! - Katy złapała mnie za rękę.
W tym samym czasie sadło coś, a raczej ktoś na Harry'ego.
- Justin! Bierz Laurel, jej koleżankę i uciekajcie jak
najdalej! Rozumiesz?! - Był to Ryan. Justin nic nie
mówił tylko przytakną.
- Dziewczyny! Weźcie ubranie i chodźcie za mną. - Justin
biegł w naszą stronę z prędkościom światła tak, że w
mgnieniu oka stał przy nas. Dosięgłam swoje
ubrania - tak samo jak Katy.
- Chodźmy! Na prawdę nie żartuje. - Justin złapał nas
za nadgarstki i pociągnął nas w stronę ściany lasu.
Ryan miał zatrzymać Harry'ego jak najdłużej mógł.
Jeszcze gdy uciekaliśmy - sama nie wiedząc
dokąd - obróciłam się na chwile. Ryan siedział na
Harrym i go okładał, ale w mgnieniu oka sytuacja
się obróciła i Ryan jęczał z bólu. Chłopak chciał się
wymigać, ale przyjaciel Justina zdążył go złapać za
kostkę. Chłopak się przewrócił i wtedy moje
spojrzenie i Harry'ego się spotkały.
Miał bardzo ładne oczy. Dokładnie nie wiem
jakiego koloru. Przystanęłam na chwilę i wtedy
mnie olśniło. Wiem już skąd go znam.
Jest synem byłego znajomego mojego
taty z pracy. Harry  uśmiechnął się do mnie
tak, że zrobiły mu się w policzkach dołeczki.
- Laurel, musimy uciekać.- Justin wyrwał mnie z
zamyślenia. Odwróciłam się i biegliśmy za
Justinem, który kierował nas w głąb lasu.
Biegliśmy i biegliśmy. Mijaliśmy wiele
drzew i krzewów. Wiele paproci. W końcu teren
zaczął się zmieniać. Dalej biegło się łatwiej, bo
było z górki. nogi same się niosły. Roślinności
było coraz mniej, aż było tak mało jej, że z daleka
było widać parking na którym stał na prawdę super
samochód - nowe białe Ferrary Justina. Wow.
Robił wrażenie. Myślałam, że Justin robił sobie
ze mnie jaja z tym nowym samochodem.
- Dziewczyny... jeszcze kawałek... biegniemy do...
do tego samochodu... - zadyszany wskazał palcem
na swoją nową furę. W mgnieniu oka wyszliśmy
z zagajnika lub co to tam jest i dalej biegnąc staliśmy
przy samochodzie Justina. To Ferrary znacznie
lepiej wyglądało z bliska niż z daleka.
- Szybko! Wsiadać - Justin otworzył drzwi przyciskając
jeden guzik na kluczykach i wsiadł. Włożył kluczyk do
stacyjki i odpalił silnik. W tym samym czasie ja
obeszłam jego samochód i wsiadłam na siedzenie
pasażera. Katy zrobiła to samo co ja i wsiadła na tylne
siedzenie. Zapięłam pasy, a Justin gwałtownie wcisnął
pedał gazu i ruszyliśmy. Wyjechaliśmy drogę.
Spojrzałam  na Justina. Był skupiony na drodze, zęby
miał zaciśnięte a oczy lekko przymrożone. Jeszcze raz
spojrzałam przez okno na oddalający się z każdą sekundą
las, w którym Ryan próbuje zaczynać Harry'ego. Lepiej,
żeby wyszedł z tego cało. O kogo chodzi temu kolesiowi?
O co z tym wszystkim chodzi? I dlaczego Justin tak
szybko się zjawił? Zamknęłam oczy, oparłam głowę o
szybę i głęboko oddychałam. O co im kurwa może 
chodzić? Nie wiem. Za to wiem ze po tym wszystkim nic
nie będzie takie same jak przedtem. Otworzyłam
oczy i ujrzałam szybko mijane drzewa oraz oślepiające
słońce. Poruszaliśmy się z dużą prędkością. Zerknęłam
nalicznik samochodowy, który pokazywał aż 120 km/h.
Droga była niemal pusta i tylko od czasu do czasu zdarzały
się jakieś pojazdy, ale zwinnie je wymijaliśmy. Spojrzałam
na Justina, który był skupiony na kierowaniu. W aucie
panowała niezręczna cisza.
- Justin? Czego on chciał. O kogo im chodzi? - nie mogłam
wytrzymać. Byłam zbyt niecierpliwa i chciałam przerwać
tą monotonną ciszę. - Chodzi mu o mnie. Prawda?- Justin
z uniesionymi brwiami spojrzał swoimi pięknymi
brązowo-miodowymi oczami prosto mi w oczy po czym
spowrotem spojrzał na drogę przed nami. Oblizał wargi
myśląc pewnie co mi opowiedzieć.
- Wszystko ci wyjaśnię jak dojedziemy do celu.
Dobrze? - Justin znów patrzał na mnie.
- Dobrze - pokiwałam głowom na ''tak'' - Noo... a gdzie 
jest ten ''cel''? - zapytałam przegryzając dolną wargę.
Nie dając odporu Justinowi. On odwrócił się do 
mnie, ciężko westchnął i spojrzał na mnie w stylu 
''Proszę przestań.''
- Wszystkiego się dowiesz na miejscu. - jego wzrok 
powędrował na drogę, po czym spowrotem zerknął na mnie.
Jego oczy wędrowały po moim ciele. Justin przegryzł dolną
wargę i łobuzersko się uśmiechnął. Po tym wrócił do 
obserwowania trasy. O co mu chodzi? Spojrzałam w dół
i było jasne dla czego tak zareagował. Byłam tylko w samym 
bikini. Zapomniałam o tym. Złapałam koszulkę i ją ubrałam.
- Wcale nie musiałaś jej ubierać - usłyszałam zachrypnięty 
głos Justina. Uderzyłam go w ramię.
- Ej! Ja tu usiłuje was ratować. - wyprostował się i odezwał 
się z rozbawieniem w głosie
- A po drugie masz ładne... bikini. Zwłaszcza 
górę? - zachichotał, po czym oblizał usta.
Czułam jak oblewam się rumieńcem. Spojrzałam na 
Katy, żeby mi w jakikolwiek sposób pomogła.
Ona szczerzyła się tylko tymi swoimi perfekcyjnymi 
ząbkami.
- On ma racie. Masz ładne bikini. Takie niebieściutkie i 
wogule. - Zachichotała. Nie na taką odpowiedź 
liczyłam. Odwróciłam się wygodnie się rozsiadłam.
na skórzanym oparciu.
- Ja z wami już nie gadam.- skrzyżowałam ręce na 
piersi i wydęłam  wargi próbując udawać obrażoną.
Ale wiedziałam, że to mnie się nie uda, bo chciało 
mnie się za bardzo śmiać.
- Ty lepiej pomyśl co powiemy rodzicom. - Justin
spoważniał. Oparłam głowę o szybę białego Ferrary.

     Droga minęła nam o dziwo szybko. Justin bardzo 
szybko jechał chociaż wiem ze to nie jest maksymalna 
prędkość tego samochodu. Wysiadłam z auta i zamknęłam
drzwi Katy zrobiła to samo co ja. Justin zgasił 
silnik i wyszedł z auta. przed nami stał jakiś stary 
budynek na kompletnym zadupiu.


   ***
.Jest długo oczekiwany bo chyba 12 dni 4 rozdział.
jest 10 komentarzy to ja daje nowy rozdział tak jaka była umowa :D
szczerze wogule mi się nie podoba ale mam nadzieje, że wam się spodoba.
byłby szybciej dodany ale wyłączyli nam prąd z rana i nie miałam 
kiedy pisać zakończenia.
dziękuje za te 10 komentarzy pod ostatnim postem :)
i proszę was byście dalej komentowali
dla was to minuta a d la mnie ma to bardzo dużo 
wartości sentymentalną
umowa jest taka
kolejny rozdział wydam jak pod tym postem będzie co najmniej 
10 komentarzy


dziękuje ze chcecie wogule to gówno czytać :)
      kocham was <3 
@_kocham_justina





sobota, 10 sierpnia 2013

The third chapter

   Promienie słoneczne wlatywały przez moje okno
do pokoju i oślepiały mnie niemiłosiernie. Był ciepły
sobotni poranek. Za oknem dało się słyszeć śpiewy
ptaków oraz dzieci sąsiada bawiące się w ogrodzie.
Zerknęłam na budzik, który leżał na komodzie obok
lampki nocnej. Było już po 11. Wow. Rzadko
zdarzało się, że budziłam się tak późno. Byłam raczej
rannym ptaszkiem i nie lubiłam tak długo spać.
Ziewnęłam i przeciągnęłam się na łóżku po czym zdjęłam
z siebie kołderkę w różne kolorowe kwiaciaste wzorki
Bardzo lubiłam tę pościel.
- Aaaayy...-Wstałam zamknęłam oczy i jeszcze raz się
przeciągnęłam.'' No Laurel. Czas było by się ogarnąć.''
Podeszłam do szafki z ubraniami i wzięłam z niej
Ulubioną luźną siwą koszulkę na ramiączkach z
napisem ''FREE HUGS'', jeansowe krótkie spodenki i
koronkowa bieliznę. Zamknęłam drzwiczki od
szafy i spojrzałam niżej na półkę, na której stały różne
pamiątki ważnych dla mnie, ale najważniejszą z nich
była mała figurka aniołka stojąca na środku. Dostałam
ją od Justina na moje 8 urodziny. Przypomniały mi się
jego słowa, które powiedział mi tego dnia :

''Laurel twój anioł stróż
zawsze będzie cię chronił''

W tym samym momencie przypomniałam sobie o tym
co się wydarzyło wczoraj, a raczej co się nie wydarzyło.
Położyłam się s powrotem na moim jedwabiście miękkim
łóżku. Zamknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać nad
wczorajszą sytuacją. Co było by gdyby mnie pocałował.
Co było by gdyby nam tak bezczelnie nie przeszkodzono.
Ciekawa jak całuje. Zaczęła mi się przypominać jego
niebezpieczna bliskość, jego jego piękne oczy. Z bliska
były o wiele, wiele piękniejsze. Jego wydajne usta, jego
miętowy oddech, hmm... pewnie żuł gumę.
TRAAA!!!- wystraszona zerwałam się na równe nogi.
Ze dworu słychać było trzask bijącego szkła. Biegiem
podeszłam pod okno i podniosłam całkowicie roletę.
Dzieciaki z sąsiedztwa zbiły szybę grając w piłką.
Uuu... współczuję tym bliźniakom. Mają niezbyt
wyrozumiałego ojca. Nieraz słyszałam krzyki i płacze
tej dwójki. Czasem mnie się to wydawało dziwne bo
ich tata był policjantem. No nic idę wziąć prysznic.

Już wyszłam z łazienki i schodziłam po schodach.
Przeszłam przez korytarz i weszłam do kuchni. W
powietrzu czułam zapach świeżo parzonej kawy.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.- opowiedzieli mi rodzice nie zwracając
na mnie uwagi
- Co jest na śniadanie?
- To co widzisz w lodówce.- zerknęła mama na mnie
kończąc swoją kanapkę z ogórkiem, rzodkiewką i
szynką.
- Aha - otworzyłam drzwiczki lodówki i pierwsze
co mi się rzuciło w oczy było mleko i żółty ser.- A jest
może kakao?
-Sprawdź sobie w szafce i zamykaj lodówkę bo się
popsuje.
Dzięki za pomoc MAMO. Wyciągnęłam produkty
z lodówki i ją zamknęłam. Następnie podeszłam do
półki z przyprawami, mąkom i innymi produktami
spożywczymi. Zaczęłam szperać po szafce.
- Mamo nie ma go tu.
- Musi być. Ostatnio kupiłam nowe pudełko.
- No ale nie ma- na te słowa mama westchnęła
ciężko i podeszła. przestawiła kilka torebek z
różnymi produktami i znalazła. Znajdowała się w
samym rogu.
- I co nie ma? - zapytała. Na jej słowa tak mi się
zrobiło głupio.
- Przepraszam. To dlatego, że jestem niska, a torebka
z kakaem znajdowała się na górnej półce. - broniłam
się. Mama usiadła i dopiła swoją kawę, a ja szykowałam
sobie śniadanie.

   Po zjedzonym posiłku poszłam do swojego pokoju
odpocząć chwilę zanim wybiorę się z Katy nad wodę.
Właśnie! W czym ja pójdę? Muszę naszykować jakiś
strój. Otworzyłam górną szufladę mojej
komody, w której znajdowały się biustonosze i zaczęłam
szperać po niej na samym dnie moim oczom ukazały
się 3 stroje kąpielowe. Wyciągnęłam je i rzuciłam na
nie pościelone łóżko. Hmmm... Później się je złoży.
Dwa stroje stroje były dwu częściowe, a jeden
jedno częściowy. Chyba by mnie pojebało gdybym go
założyła. Automatycznie wrzuciłam go do szafki.
Został mi do wyboru jeden albo drugi. Wole błękitny
niż zielony wiec go wybrałam. Dobra stój już mam.
Poszłam się przebrać ba zaraz przyjedzie Katy.
Schodziłam na dół po drewnianych zakręconych
schodach, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. To na pewno
była ona. Byłam już przy drzwiach. Pociągnęłam
klamkę i je otworzyłam. W nich stała Katy bawiąca się
Rufusem - moim owczarkiem niemieckim. Bardzo
kocham wszystkie psy zwłaszcza te większe obronne
typu owczarki, labradory, husky i inne. Rufus uwielbiał
kiedy Katy do nas przychodziła. Zawsze się cieszył na
jej widok.
- Hej.
- Hejka skarbie. Już gotowa?
- Poczekaj chwile tylko mamie powiem, że już
jedziemy. Ok?
- No spoko. Pójdę z tobą.
Cała rodzina odpoczywała przed telewizorem.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Mamo, to my już idziemy.
- Dobrze. Udanej zabawy. - odparła - Tylko się nie
utopcie. - dodała z uśmiechem na co ja przewróciłam
oczyma.
- No dobrze. Aż takie gamoniem to ja nie jestem.
Idziemy pa.- w tym momencie przypomniało mnie
się jak ja miałam 7 lat topiłam się. Na szczęście
tata Justina uratował mnie.
- Do widzenia.
- Po co mówiłaś '' do widzenia'' jak prawie co
mówiłaś ''dzień dobry''? - rzuciłam jej pytające
spojrzenie lekko się uśmiechając.
- No wiesz, trzeba być kulturalnym trzeba, a po
drugie masz fajnego brata.- uśmiechnęła się
głupkowato.
- A po trzecie on nie jest głuchy i nas słyszy.
- O cholera.- Katy zrobiła zaskoczone oczy,  a
otwarte usta w kształcie litery ''o'' zakryła rękom.
- Hyh. Może chodźmy już zanim znowu coś głupiego
wypalisz.
- To nie było głupie. To była prawda. - usłyszałyśmy
jakiś męski głos. To był głos Logana. Oparty o ścianę
słuchał naszych rozmów. Miał zalotne spojrzenie w
stronę Katy.
- Ty nas nie podsłuchu, a ty choć.
- Ja was nie podsłuchuje. Po prostu was w całym domu
słychać - znowu to zrobił uśmiechnął się ty idiotycznym
uśmieszkiem. Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie i
wyszłyśmy.
- Pa dziewczyny.
 Byłyśmy już na dworze. Było bardo gorąco. Nie
wiem do 30 stopni Celsjusza.
- Idę po rower, a ty już pomału jedź. Ja cię do gonie.
- Okej.

   Już byłyśmy na miejscu. Objechałyśmy dookoła
staw by znaleźć jak najlepsze miejsce na wypoczynek.
- Ej tam jest fajne miejsce. - Katy wskazała palcem na
piaszczysty brzeg, wokoło którego było wiele krzaków.
Niedaleko niej skakali do wody jacyś chłopcy.
Jak dojechaliśmy do tego miejsca ta ''plaża'' była jeszcze
bardziej urocza. Szybko zrzuciłyśmy z siebie zbędne
ubrania i wskoczyłyśmy do wody. Mój tata zawsze
mówił, że zanim wejdziemy do wody trzeba się zawsze
obmyć, zanurzyć się całym od stóp do głów,
przeżegnać i dopiero można pływać. Ona też tak robiła.
- Ale ta woda jest super, taka ciepła.
- Idź tam dalej.- wskazałam na głębszy teren - to jest
gliniany staw więc woda całkowicie się nie nagrzeje.
Nie powinniśmy się tutaj kąpać, bo zimna woda miesza się
gwałtownie z ciepłą woda tworząc wir, który może cię
wciągnąć.
- Kujon - zachichotała, położyła się na wodzie i zaczęła
dryfować na tafli wody. Jak ona to robi? Ja tak nie potrafię.
Za każdym razem szłam na dno jak Titanic.
- Umiesz tak?- zrobiła minę jak u kaczuszki na co ja jej
opowiedziałam wodą. Zamachnęłam się i uderzyłam z
całej siły w wodę obryzgując ją.
- A tak umiesz? -zapytałam się szczerząc i śmiejąc się.
- Naprawdę chcesz tego? - zapytała ze sztuczną groźba w
głosie.
- No dalej, przegrasz! - próbowałam ją sprowokować i
chyba to mi się udało, bo zanurkowała i w mgnieniu
oka była przy mnie. Złapała mnie za nogi i próbowała
mnie przewrócić. Udało jej się to. Teraz byłam już pod
taflą wody. Zanurzyłam się cała. Katy w końcu brakło
powietrza i wynurzyła się. Wtedy się wyskoczyłam i ją
opryskałam. Cała bitwa trwała 2 może 3 minuty. Nagle
brzegu od strony usłyszałam dźwięk dzwonka
telefonicznego. To był mój iPhone
-Dokąd idziesz? - zapytała gdy ja wychodziłam by go
odebrać.
- Ktoś do mnie dzwoni.
- Pewnie Justin chyba ze masz jakiegoś innego- obstawiła
Katy.
- Nie jestem z nim i z żadnym innym. Przestań już.
- I kto to? - zapytała powtarzając się.
- Justin.
- Haa! Zgadłam. - Przewróciłam oczami. Nacisnęłam
kciukiem zieloną słuchawkę.
- Hallo?
- Laurel?
- Cześć Justin.
- Hejka. Co tam?
- No wiesz słońce, gorączka , a ja z Katy nad stawem
jesteśmy. Opalamy się pływamy i urządzamy sobie
bitwy wodne. - z uśmiechem na twarzy czekałam
na to kiedy coś odpowie i kiedy usłyszę jego perfekcyjny,
anielski, lekko zachrypnięty głos.
- Szkoda ze nie jestem z wami. Też bym się z wami tak
pobił.
- Heh... rzeczywiście szkoda. A ty co robisz?
- Z kumplem nad jakimś jeziorem jestem. Nie wiem gdzie.
- Z jakim ?
- Z Ryanem.
- Aham... pozdrów go ode mnie. Justin nie odpowiadał, ale
w słuchawce było słychać jego stłumiony głos. Rozmawiał
z kimś. Pewnie przekazuje moje pozdrowienia.
- A ty masz pozdrowienia od niego.
- Ej, jeżeli chodzi o jutro to o której mogę o ciebie
przyjechać?
- Hmmm... O której chcesz.
- Noo to jaa będę o siódmej pod twoim domem czekać.
Mówiłem ci już, że mam prawo jazdy i własne autko - na
te słowa przewróciłam w
jego głosie dało się słyszeć dumę, że pierwszy w klasie
ma samochód. Lepiej żeby się nie zabił jeżdżąc nim.
Co ja wygaduje?! Czemu miałby się zabić? ja to też mam
pomysły.
- Mnie pasuje.
- A i jeszcze nie pojedziemy do kina. Nie gniewasz?
- A gdzie pojedziemy?
- A to już niespodzianka.- roześmiał się - I przez całą
drogą zawiąże ci oczy.
- Co?! - spoważniałam na te słowa.
- Niespodzianka to niespodzianka. Ja już kończę później
zadzwonię. Pa
- Pa. - Justin się rozłączył.
Odłożyłam telefon na suchym ręczniku, i podeszłam do
Katy, która stała w wodzie do kola.
- Hej, i co tam Justin mówił?
- A nic ciekawego.
- Taa, nic ciekawego - Katy przymrużyła oczy skrzywiła
usta i kiwała głowom.
- Masz pozdrowienia od Justina i Ryana - próbowałam
zmienić temat.
-Aww, jak słodko- zachichotała potrzyma złapała mnie za
rękę w głąb stawu.

   Tego dnia słońce rzeczywiście przygrzewało i to
mocno. Na niebie nie było ani jednej chmury, a krzewy
i drzewa dawały naprawdę mało cienia.
- Ej Laurel tam ktoś jest- Katy wskazała na
drzewo, na którym rzeczywiście ktoś stał. To jakiś człowiek.
Obserwował nas.
- Ej on nas obserwuje.- szepnęłam.
On nagle zeskoczył z gałęzi do wody. Nigdzie go nie było.
Nie było go widać w wodzie. Może on się topi. Podeszłyśmy
Bliżej brzegu i obserwowaliśmy czy coś się porusza w
wodzie, choćby najmniejszy ruch. Nic. Jag by się rozpłyną.
- Może on się utopił- rzuciłam pierwszą swoją myśl.
- Tak szybko?
Nagle z nad tafli wody 5 metrów od nas wyłonił się.
- Ty suko! Idziesz ze mną!



***

Nie wiem ten jbff jest beznadziejny
rozdział ten jest znacznie dłuższy od ostatniego
Jeśli jest coś nie tak z pisaniem to proszę informować mnie
o moich błędach (nie chodzi mi o ortograficzne tylko o takie
jakie popełniłam w poprzednim rozdziale)
wiecie człowiek uchy się na błędach i dziękuje tym osobom
które mnie poinformowały o moich poprzednich błędach 
mam nadzieje ze wam się spodoba
następny rozdział wydam za tydzień
bo jadę na wakacje do babci 

 I PROSZĘ WAS O KOMENTOWANIE
a jeśli pod tym rozdziałem nie będzie 
minimum 10 komentarzy to nie wydam 
następnego rozdziału ;P
może to was skłoni do komentowania XD

JESZCZE RAZ 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ  
 
 

niedziela, 4 sierpnia 2013

The second chapter

   Byłam już przed wejściem do szkoły.
Przekroczyłam próg i szłam przez
korytarz w stronę mojej szafki, która
znajdowała się w szatni. Obok szafki
stała Katy - jedna z najlepszych
przyjaciółek na całym bożym świecie
 - Hej kochana.- podeszła do
mnie i przytuliła na powitanie.
- Co tam?
- A nic ciekawego - ubrałam buty
- Choć już, bo się jeszcze spóźnimy.

   Na pierwszej lekcji mieliśmy
biologię. Nauczycielka miała przynieść
mikroskopy i mały być prace w
grupach, ale jędza zapomniała wziąć
ich z domu i z ciekawych zajęć nici.
- Pss... Laurel - sykła Katy - pójdziemy
jutro nad jezioro?
- Hmmm... nie wiem czy jutro nie będę
musiała sprzątać domu.
- No proszę zgódź się. Proszę.
- Yyy... no dobrze to o której?
- Przyjadę po ciebie o 13.00. Pojedziemy
rowerami. To tylko 10 kilometrów.
Ok? - szepnęła.

   - Drogie panny z ostatniej ławki.
Cała klasa skierowała spojrzenie w nas
dwie. Poczułam jak się czerwienie.
- Mam do was jedną prośbę. '' Nie
chcecie, nie słuchajcie, ale nie
przeszkadzajcie.'' - odezwała się
Stuart
- Dobrze, przepraszamy
panią- przeprosiłam ją a ona dalej
tłumaczyła o komórkach
roślinnych i zwierzęcych.
-Ok?- zapytała ponownie Katy
Nic się nie odezwałam tylko kiwnęłam
głową na tak, a ona się uśmiechnęła.

   Było już po pierwszej lekcji. Wyszłam
z klasy i ujrzałam go - Justina.
Spojrzał w moją stronę, a jego piękne
brązowe napotkały moje. Uśmiechnął
się i pomachała mi po czym ruszył w moją
stronę.
- Hej.Pójdziesz ze mną do po lekcjach
do biblioteki?
- Jasne po ostatniej lekcji?
- Tak. - opowiedział szybko z
uśmiechem i mrugnął do mnie jednym
okiem.

Zadzwonił ostatni dzwonek i uczniowie
wychodzili z klas.
- Idziemy? - usłyszałam zachrypnięty,
spokojny głos Justina.
- Tak- uśmiechnęłam się szeroko.
- To choć - odwzajemnił uśmiech ,chwycił
mnie za dłoń i pociągnął do przodu.
Teraz staliśmy już razem przed drzwiami
sali 13. Chwyciłam za klamkę i spokojnie
otworzyłam je.
- To czego dokładniej szukasz?
- Blake kazał mi znaleźć jakieś ciekawostki
o zimnej wojnie. Kurwa jakby lepszych
tematów nie było.
- Aha, nie przejmuj się za miesiąc wakacje.
W końcu skończymy 3 klasę - pocieszyłam
go i ponownie zaczęłam szukać po regale
książki.
- Laurel co robisz w jutro? - zapytał.
Zabrzmiało to tak jak by się chciał umówić
ze mną. To mój przyjaciel - bardzo dobry na
dodatek. Często umawialiśmy się, ale wtedy
czułam się inaczej w jego głosie dało usłyszeć
się niepewność. Byłam szczęśliwa a zarazem
smutna bo jutro byłam umówiona z Katy.
- Jutro idę z Katy nas jezioro.
-Aha. A niedziele masz wolną? - dodał
spokojnie  patrząc prosto w moje oczy.
- Niedzielę mam wolną. - uśmiechnęłam się.
Dawno nie widziałam u niego takiego
błysku w oku.
przybliżył się tak blisko że czułam jego
oddech. Oblizał wargi i przybliżył się tak
bardzo, że przylegałam cała do
niego, a ruszyć się nie mogłam bo byłam
pomiędzy ścianą a nim. Zaczęłam się
cała trzęś. Justin spojrzał mi prosto w
oczy. Teraz były tak ciemne i czekoladowe
że ledwie dostrzegałam jego źrenice.
- Too... zgodzisz się jeśli cię zaproszę
do kina na ''LOL''? - Złapał mnie za
dłonie i zaczął przybliżać usta do moich.
Proszę żeby to nie był sen. Zamknęłam
oczy.
- Ehemm , biblioteka szkolna to nie jest
miejsce na romansowanie- za nami stała
Swift ze skrzyżowanymi rękoma na
klatce piersiowej.Poczułam jak strzelam
buraka. Kurwa! Jakby oni nie byli
młodzi.
- Przepraszam, to moja wina. - odezwał
się Justin zaciskając mocno zęby.

   Kiedy zaszłam do domu mama czekał
na mnie z obiadem
- Hej kochanie jak było w szkole?- zapytała
- Co?! A w szkole. Było spoko.
Po obiedzie poszłam do swojego pokoju
odrabiać lekcję, ale nie mogłam skupić
się po tym co wydarzyło się dzisiaj w
szkolnej bibliotece.
Była już 19.00 . Czytałam książkę
gdy zoriętowałam się, że ktoś puka w
moje okno balkonowe. To był Justin.
- Justin?! Co ty tu robisz?
-Chcę poznać odpowiedź. Na...
na moje dzisiejsze pytanie. - Oblizał wargi
- Ja... tak pójdę z tobą - odparłam
mu z radością
- Przepraszam ale muszę już
iść - podszedł i przytulił mnie.
Haha ide z moim najlepszym przyjacielem
do kina trochę dziwnie to zabrzmiało, ale
ok.


***

  To mój drugi rozdział mojego pojebanego
opowiadania.
Mam nadzieje że wam się spodoba.
BARDZO WAS PRZEPRASZAM
jeśli tak długo czekaliście na ten rozdział
mam nadzieje że liczba wyświetleń
wkrótce wkrótce wzrośnie
A I MOGĘ WAS PROSIĆ O COŚ?
JEŚLI CZYTACIE TO MOŻECIE 
KOMENTOWAĆ
 Naprawdę was o to proszę






niedziela, 14 lipca 2013

Powiadomienie

Nie wiem kiedy ukaże się 2 rozdział
ponieważ nie mam ładowarki od
laptopa ponieważ mnie się
spaliła i w każdej chwili
może się rozładować komputer.
Ładowarkę nie wiem kiedy kupię
może w następnym tygodniu
może za 2 lub 3 nie wiem.

ps. mój blogger też będzie miał inny wygląd
     już mam szablon tylko muszę go wstawić


I BARDZO WAS PRZEPRASZAM

sobota, 13 lipca 2013

The first chapter

    -Haha, nie złapiesz mnie.- wykrzyczałam i biegłam dalej przed
 siebie po łące pełnej różnokolorowych, pachnących kwiatów.
 Na daleko na  horyzoncie widać było ścianę ciemno zielonego
 lasu i słońce chowające się za drzewami. Niebo było błękitne
 z domieszką pomarańczu na którym - już prawie od
 godziny- było widać księżyc w kształcie rogalika.
 - Siedzę ci na ogonie- wykrzyczał z radością za moich pleców
 Justin. Zwolniłam aż w końcu zatrzymałam się, a on dobiegł do
 mnie. Zaczęliśmy dyszeć jak psy.
 - Ach, ale się zmęczyłem. Eh. Chodź usiądź - wydyszał po czym
 wskazał na zielono-czerwony koc leżący kilka metrów od nas.
 Wziął mnie na ręce i zaniósł mnie w tamto miejsce. Kiedy
 doszliśmy powoli postawił mnie na ziemi i usiadł na
 dwukolorowym kocu. Zrobiłam to samo. Koc był miękki i bardzo
 miły w dotyku. Justin przyciągnął mnie do siebie i objął lewą
 rękom. Spojrzałam na niego. Paczył się na wioską oddaloną
 o kilometry od nas. Nie widziałam jego wyrazu twarzy.
 Odwrócił się w moją stronę, a jego oczy spotkały się z moimi.
 Miał najpiękniejsze oczy na całym bożym świecie. Przybliżył się
 do mnie tak, że dzieliły nas centymetry.
 -Kocham cie Laurel- szepnął i przybliżył się tak, że dzieliły nas
 już tylko milimetry przymknął oczy i przybliżył się tak, że
 nasze usta były od siebie dosłownie jeden milimetr.
 Zamknęłam oczy i ...
   -TRRRRRR!!!
 Zegarek wyrwał mnie ze snu. Złapałam go i cisnęłam nim
 o przeciwległą ścianę, ale i tak dalej dzwonił.
 -''Jebany zegarek! Ja pierdole! To był tylko sen?!''
 Wzięłam poduszkę i przycisnęłam ją mocno do głowy.
 -''Jeszcze pięć minutek. A która wo gulę jest godzina?''
 Wyciągnęłam rękę w stronę iPhone'a który leżał na stoliku
 nocnym tam gdzie lampa ie jeszcze pięć minut temu leżał
 budzik.
 -''6.35, trzeba wstawać bo do szkoły na 7.30. Boże jak
  ja nienawidzę tego pojebanego gimnazjum''- pomyślałam
 po czym wstałam, przeciągnęłam się i poszłam to kibla
 się się ogarnąć.
 Po wyjściu z toalety zeszłam na duł na śniadanie.
 -Hejka.
 -Hej kochanie. Jak spałaś?- za pytała mama
 -Nawet dobrze- usiadłam, a tata nakład mi swój specjał.
 -Masz naleśniki, bon appetit.
     Rodzice już poszli do pracy, a ja wzięłam plecak
 zamknęłam drzwi i schowałam kluczyk w umownym
 miejscu - w doniczce na tarasie- i poszłam na autobus.



                          ***
 I jest pierwszy rozdział, przyznaje ze jest beznadziejny.
Coś w nim mi brakuje.
Mam nadzieje ze komuś się spodoba.
Następny wyjdzie w następnym tygodniu tak jakoś
za 3 może 4 dni . Pracuję jeszcze nad wyglądem.
Proszę was skomętujcie jeśli czytacie chce wiedzieć
czy warto rb kolejne rozdziały.
Pamiętaj !!!
        
CZYTASZ=KOMENTUJESZ




piątek, 12 lipca 2013

PROLOG

    Być zakochanym to najpiękniejsze uczucie na świecie,
ale również najboleśniejsze. Bo co jeśli się kogoś kocha,
a on nie odwzajemnia. Starasz się jak możesz by cię
zauważył, czekasz zawsze najmniejszą reakcję,
najdrobniejszy ruch i nic. A gdy się wreszcie zbierzesz na
odwagę onieśmiela cię jego piękny, anielski, słodki uśmieszek.
Niby to twój najlepszy przyjaciel a jednak nie możesz
powiedzieć mu tak banalnej rzeczy ''KOCHAM CIĘ''
I znów po nocach płaczesz bo znów stchórzyłaś i nie
wykorzystałaś swojej szansy. I znów po nocach do
poduszki ryczysz. Modlisz się o to by zamiast przyjaźni
poczuł coś innego. Poczuł coś więcej niż przyjaźń.
Ale wierzysz... Wierzysz, że kiedyś będzie twój
NA ZAWSZE...

                      ***
                                    
No i jest prolog haha
 (tak dokładnie to nie wiem co to prolog XD)
Proszę was hejtujcie mnie bo to jest moje pierwsze dzieło
( już na początku widać ze jest do dupy )
Niebawem ukaże się pierwszy rozdział
Mam nadzieje że komuś się spodoba

   CZYTASZ = KOMENTUJESZ